Najnowsze wpisy


So... Let's do it!
Autor: czterysta_cztery
02 września 2015, 22:18

WItam wszystkich zaglądających. Noo, to by było na tyle.

 

Słowem wstępu, piszę tu tylko i wyłącznie dla siebie. Nie mam pojęcia dlaczego to robię. Może po to, aby za jakiś czas przypomnieć sobie niektóre chwile ze swojego życia. A może tylko po to, aby wyrzucić z siebie wszystko co we mnie siedzi... Na chwilę obecną nie mam pojęcia. Ogólnie, na blogu pojawiać będą sie notki z mojego życia. Jeśli nie wystraszyły was pierwsze moje słowa, to może doświadczenia z mojego życia, uchronią kogoś przed popełnieniem podobnych błędów. Dla Was, moi czytelnicy (o ile tacy się znajdą) jestem Czterysta Cztery, bynajmniej na razie ;) 22 lata - facet. Wystarczy? Nie? No trudnoo... Aktualnie przebywam w UK i nie jestem z tego zbyt zadowolony, ale obiecuję, że będą tu pojawiały się wpisy, które opiszą dokładnie wątek z emigracji. Co więcej? Chciałbym także poświęcić parę wpisów, na opis mojego życia zaraz po skończeniu szkoły. Jakiej? Dowiecie się w odpowiednim czasie. 

Dzisiejszy dzień zaczął się normalnie i nic nie wskazywało na to jak się on zakończy. Człowiek w UK, gdy mieszka z hmm... no właśnie z kim? Z przyjaciółmi? Przyjaźń trzeba sobie wypracować, dbac i pielęgnować ją, a ludzie z którymi mieszkam, mimo iż znam ich bardzo długo, nie zasłuzyli na to miano. No może jeden z nich stara się o ten tytuł, ale póki co mieszkam ze znajomymi. Wracająć do "gdy mieszka" ze znajomymi, w dużym domu (który z resztą ma swój osobny wątek, który na pewno opiszę w przyszłości) nudzi się o poranku. Wstałem dziś o 9, obejrzałem parę odcinków serialu, potem sklep, SMS z pracy "Hi guys! Work today 14-22" (tak! marzyłem o tym by tam iść -.-) No ale jak już przyszedł, to trzebabyło się ogarnąć i pójść grzecznie, zarobić parę funciaków. W pracy z dnia na dzień coraz gorzej. Góra przypierdala się do naszej pracy, mimo iż wykonujemy ją sumiennie i na prawdę dobrze. No ale wiadomo, Polacy głupi, to zrobią więcej niż się da, a co, dojebać nam... Znosiliśmy wiele, ale dziś miarka się przebrała. Okroili nam zespól o jedną osobę i już był problem aby wyrobić się w czasie, ale zacisnęliśmy zęby i jakoś dawaliśmy radę. Dziś jednak przegięli przysłowiową "pałę". Przychodzi Ci taki angol, który nie ma nawet pojęcia jak nasza praca wygląda i mówi, że od dziś zamiast dwóch przerw mamy tylko jedną. No kurwa mać! Człowiek zapierdala, żeby się wyrobić, a oni jeszcze takie coś nam robią. NIe wytrzymalismy i powiedzieliśmy mu, że jak tak, to my idziemy do domu, a niech on sobie sam tu pracuje. Sam się zdziwiłem, że każdy jak jeden, zgodził się na to i poszli wszyscy. Oczywiście nie obyło się bez gróźb w stylu "jak teraz pójdziecie do domu, to możecie już nie wracać!" A jebać to! Nie jestem jego własnością. Cały nasz zespół stracił dziś pracę... Trudno, jutro poszukam nowej. Bądź co bądź, ale przywiązałem się do tej pracy i ludzi z którymi pracowałem. Troche trudno mi się z tym pogodzić. Po przyjściu do domu, musiałem się przejść. Słuchawki do uszu i przed siebie. Zamyślony, zmatwiony, smutny... A do tego zaczął padać deszcz, który podsumował cały dzisiejszy dzień. 

No nic, idę zapalić, zamykam lapka i idę spać. Jutro trzeba poszukać pracy.

404 Not Found...